piątek, 25 sierpnia 2017

Rozdział 7

Dopiero wtedy gdy drzwi sali zamknęły się, Harenae przeciągnęła się. Nigdy nie lubiła formalności, a tym bardziej kiedy musiała okazywać szacunek osobie, która była od niej słabsza.
- Już nie lubię tego dziadygi - powiedział Simia. Przecież zepsuł mu całą zabawę!
- Daj spokój. Skończyłoby się na zniszczeniu pół Soul Society - odpowiedziała Ignis.
Pokręciła głową z politowaniem. Oni by zniszczyli całe Soul Society, nie tylko pół. Wtedy w sali wyraźnie czuła jego reiatsu. Jego poziom był minimalnie mniejszy od jej poziomu. Spokojnie mógłby uchodzić za bezogoniastą bestię.
- Otwórz przejście, Simia - powiedziała. Mężczyzna spojrzał na nią niezadowolony. - Jak masz energię do bijatyki, to do tak małej rzeczy na pewno też masz.
Oparła się o ścianę i spojrzała na Toshiro. Miał spuszczoną głowę, a cała jego sylwetka ukazywała ogromny smutek i poczucie winy. Westchnęła i zbliżyła się do niego. Jakoś powinna go pocieszyć. W pewnym sensie gdyby ich nie spotkał to nadal żyłby swoim życiem. Chociaż tak do końca też nie wiedziała jak się zachować. Ona nigdy takich problemów nie miała. Jej siostra była jinchuriki, więc poszła razem z nią, a rodzice wyrzucili je gdy miały pięć lat. Nie za dobrze ich pamiętała.
- Nie przejmuj się - zaczęła niepewnie. Nie chciała go jeszcze bardziej zdołować. - Niecałe pół roku i będziesz tu z powrotem.
Chwilę później oddaliła się od niego. Nie chciała wdawać się z nim w dyskusje. To jedno zdanie wynikało jedynie z jej miękkiego serca do dzieci. Podeszła do siostry i popukała ją w ramię, aby zwróciła na nią uwagę. Powinni jakoś skontaktować się z dziewiątką, że wszystko skończyło się dobrze. Już sobie wyobrażała jak wzdycha z ulgą.
- Masz jakąś kartkę? - zapytała. - Zanim on wytworzy cokolwiek to minie dużo czasu. Przynajmniej poinformowanie Vulpisa* będziemy miały z głowy.
Ignis kiwnęła głową i z kieszeni spodni wyciągnęła małą złożoną na kilka części kartkę. Wzięła od niej papier, rozłożyła go i usiadła pod ścianą. Wyszeptała parę słów pod nosem. W jej ręce, na początku trochę niewyraźne, pojawiło się niewielkich rozmiarów pióro. Szybko nabazgrała na kartce parę słów i złożyła kartkę z powrotem. Pióro rozpłynęło jej się w ręce, kiedy tylko rozchyliła palce. Podała wiadomość siostrze, która w podobny sposób przywołała niewielkiego czarnego ptaka. Do jego nogi przywiązała kartkę i podrzuciła go, żeby poderwał się do lotu.
- Ha! Udało się! - krzyknął Simia, podziwiając swoje dzieło.
Westchnęła tylko i wstała z podłogi. Poklepała po głowie Simia w geście uznania i przeszła przez portal.
Toshiro spojrzał na drzwi za którymi przebywali kapitanowie i Matsumoto. Niby miał tu wrócić za pół roku, ale to było strasznie dużo czasu. Nie sądził, że zapomną o nim, ale jednak przez tak długi czas ich relacje się zmienią. Na pewno nie będzie im tak łatwo rozmawiać jak to było wcześniej. Kolejną niewiadomą rzeczą było to jak zareagują na wieść jacy jinchuriki byli wcześniej, nim opanowali demony. Poczuł jak ktoś kładzie mu rękę na ramieniu. Odwrócił się i spojrzał na jedną z bliźniaczek.
- Chodź - powiedziała jedynie.
Przytaknął i ruszył za nią, przechodząc przez portal. Światło na chwilę go oślepiło, dlatego zamknął oczy. Miał wrażenie, że podłoga jest niestabilna, zmienia się i faluje. Otworzył oczy dopiero, kiedy poczuł, że jest na stabilnym gruncie. Rozejrzał się po pokoju w którym wylądował. Ciemne drewniane ściany i ciemniejsza podłoga. Pokój pozbawiony był okien, znajdował się w nim jedynie ciągle aktywowany portal.
- Jesteś Toshiro, prawda? - spojrzał na nieznajomą dziewczynę.
Była niewiele od niego wyższa. Długie, czarne włosy miała rozpuszczone, a zielone oczy radośnie go obserwowały. Ubrana była w kimono, podobne do tych shinigami, ale z urwanymi rękawami.
- Harenae i Ignis już poszły, tak samo Simia. Jestem Alba, zajmuje się oprowadzaniem nowych - uśmiechnęła się delikatnie. - Chociaż nie ma ich tutaj sporo.
Przytaknął jej. Wydawała się być miłą osobą. Machnęła ręką, żeby poszedł za nią i wyszła z pokoju. Zauważył, że na tyle jej kimona widniała liczba pięć. Podążył za nią, wychodząc na niewielki korytarz, w którym umieszczone zostały dziewięć innych drzwi. Każdy z nich napisany miał numer, od pierwszego do dziewiątego. Odwrócił się spoglądając na drzwi od pokoju z którego wyszedł, ale nie były podpisane.
- Tutaj mamy sypialnie, chociaż i tak rzadko ich używamy - poszła na koniec korytarza i skręciła w prawo, jednak za chwilę się wróciła. - Idziesz?
Spojrzał na nią nieco zdezorientowany. Tak po prostu? Bez żadnych pytań? Upewnienia się, że na pewno jest jinchuriki? Potrząsnął głową, żeby się skupić i przytaknął dziewczynie podbiegając do niej. Zaprowadziła go do salono-jadalni. Niewielka pół-ścianka oddzielała od siebie te dwa pomieszczenia. W pokoju w którym się znaleźli stał stół, dotykając pół-ścianki. Pod ścianą postawione zostały regały z książkami. Po drugiej stronie pół-ścianki stały trzy kanapy, tworząc trójkąt. Pomiędzy nimi stał niewielki szklany stolik. Pokój nie miał żadnych ozdób, tak samo jak korytarz z którego przed chwilą wyszli.
- Tak naprawdę nasza siedziba składa się głównie z sypialni i tego salonu - dziewczyna zaśmiała się. - Jednak spokojnie nam wystarcza.
Wskazała na niewielkie drzwi, których na samym początku nie zauważył.
- Tam jest kuchnia. Zwykle gotuje Sepia, ale czasami go zastępuje - podeszła do drzwi na których zawieszona była kartka. - Jest tutaj rozpiska co jest danego dnia. Jak komuś się nie podoba to gotuje sam. Natomiast tam - wskazała na kolejne drzwi, tym razem większe. - jest wyjście na ogród, za nim są nasze pola treningowe.
Zbliżył się do tych drugich drzwi i otworzył je. Pierwsze co rzucało się w oczy to różnorodne kolory i kształty. Kwiaty porozsadzane zostały w taki sposób, że tworzyły uliczki i przejścia. Widok zapierał dech.
- Piękny prawda? - zapytała. - Ogrodem zajmuje się Alas. Jeśli nie chcesz mieć w nim wroga radzę ci uważać by niczego nie zdeptać. Mamy jeszcze laboratorium, ale tam Colea nikogo nie wpuszcza.
Wyszedł na trawę i ruszył jedną z dróżek. Jeszcze usłyszał, że lepiej jeśli wróci przed zmierzchem. Zapach kwiatów odurzał go. Miał wrażenie, że jest kompletnie w innym świecie. Bez trosk, gdzie nie ma jinchuriki, shinigami czy Aizena. Z każdą chwilą stawał się coraz spokojniejszy i rozluźniał się. Kolory stały się bardziej stonowane, w oddali słyszał szum strumyka. Z jednej strony chciał zwiedzić resztę ogrodu, ale zdał sobie sprawę, że jest zmęczony. Spojrzał dookoła na ogród. Miał wrażenie, że to działanie jednego z kwiatów. Obejrzał się zdezorientowany. Nie pamiętał jak w tym miejscu się znalazł. Upadł na kolana, kiedy zakręciło mu się w głowie. Jego powieki kleiły się, coraz trudniej było mu je otworzyć po każdym mrugnięciu. Upadł na ziemię, nie dając nawet rady w jakiś sposób zamortyzować upadku. Był taki zmęczony, tak bardzo śpiący.
- A mówiłem Alasowi, żeby wyrzucił te kwiaty - usłyszał zanim zasnął.
***
*Vulpis to imię dziewiątki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz