sobota, 19 sierpnia 2017

Rozdział 5

Obudził go hałas, dochodzący z pokoju obok. Poprzedniego dnia omówili cały plan działania, jakimś cudem namówili Simia, żeby poszedł razem z nimi. Potem został odeskortowany do pokoju, żeby wypoczął i jedynie poinformowany, że z samego rana wyruszają. Wstał z futonu i przeciągnął się. Nie dostał gigai, bo jak to stwierdził Urahara 'na tak krótki czas będzie to jedynie marnotrawstwo.' Otworzył drzwi i wyszedł z pokoju. Hałas nasilał się z każdą chwilą, co było dla niego nieco niepokojące.
- O, dzieciątko się już obudziło - zacisnął pięści, ale nie dał się sprowokować Simie.
Bez słowa minął go i skierował się do kolejnego pokoju. Był kapitanem, nie mógł sobie pozwolić na wybuch szału przez jakiegoś idiotę. Zwiesił nieco głowę, a co jeśli już nie będzie kapitanem? Soul Society go wygna, tak samo jak resztę jinchuriki. Co wtedy będzie z Matsumoto, pewnie pochowa wszystkie dokumenty za kanapę i będzie udawała, że nie wie gdzie są. Uśmiechnął się lekko na tę myśl. Zaraz jednak zrzedła mu mina. A Hinamori? Niby już się pogodziła ze zdradą Aizena, ale...
Potrząsnął głową, żeby pozbyć się natrętnych myśli. Wolał trzymać się tej nadziei, że rada czterdziestu sześciu pozwoli mu zostać. Ale jak to mówią 'nadzieja matką głupich'.
- Nasza królewna już się obudziła.
Nie spostrzegł nawet kiedy dotarli do pokoju w którym przebywały bliźniaczki. Chwycił jabłko z półmiska leżącego na stoliku i ugryzł je.
- Wysłałyśmy wczoraj list, już oczekują naszego przybycia.
Przytaknął i z rosnącym niepokojem obserwował jak otwierało się przejście do Soul Society. Ogryzek wyrzucił do kosza stojącego w kącie i ruszył za jinchuriki. Światło otoczyło ich ze wszystkich stron, jedynym widocznym elementem był mały czarny motyl, przewodnik. Już po chwili wyszli przez Sekaimon trafiając do Soul Society. Pierwszym co rzucało się w oczy to shinigami. Uzbrojeni, z aktywowanym shikai. Bliźniaczki i Simia rozejrzeli się po okolicy, przez chwilę miał wrażenie, że wzdrygnęli się lekko.
- Jak ja nienawidzę tego miejsca.
Simia fuknął na zbliżającego się shinigami, który podskoczył i mało brakowało, żeby nie zasłonił się zanpakuto. Toshiro zacisnął pięści, na niego też będą tak reagowali? Przerażeniem, chęcią ucieczki? Nie chciał być kimś takim, może i miał dość traktowania go jak dzieciaka, ale nie chciał rządzić dziesiątym oddziałem przez pryzmat strachu.
- M-mamy z-zabrać was d-do G-głównodowodzącego - wyjąkał i zaraz odsunął się na bezpieczniejszą odległość.
Spuścił głowę i podążył za prowadzącym ich shinigami. Nie chciał tego, nigdy nie prosił o więcej siły, nie chciał strachu, dlaczego on? Dlaczego nie na przykład Zaraki?
- Bu! - Simia krzyknął do jednego z shinigami, który podskoczył i wpadł na paru innych, którzy pod wpływem uderzenia upadli na ziemię.
Simia zaśmiał się perfidnie, obserwując 'poległych'. Bliźniaczki pokręciły głowami z politowaniem i bez słowa ruszyły dalej, biorąc pod ramię Simię i ciągnąc go za sobą. Spoglądał na jinchuriki niepewnie, jak mógł być taki szczęśliwy ze strachu jaki powodował. Można by się wręcz pokusić o stwierdzenie, że dobrze dogadałby się z Kenpachim. W oddali, piętrząc się ponad inne budynki, stała główna siedziba pierwszej dywizji, gdzie pewnie zostało zwołane nadzwyczajne zebranie kapitanów. Było to miejsce, które bardzo dobrze pamiętał, miejsce gdzie nieraz otrzymywał rozkazy pojmania kogoś. Teraz to on był tym którego trzeba było pojmać. Spiął się, kiedy wrota do siedziby otwarły się, jego przesłuchanie właśnie się zaczyna.
Matsumoto niespokojnie stała, reprezentując kapitana dziesiątej dywizji. Uważała to za dziwne, nawet jeśli jakiś kapitan był w świecie żywych to w przypadku nadzwyczajnego spotkania był natychmiast sprowadzany. W dodatku nie został podany powód spotkania, co też nie zdarzało się często. Inni kapitanowie też wydawali się być zdziwieni jej obecnością. Zwróciła wzrok w kierunku drzwi, które powoli otwierały się powoli. Niecierpliwe wypatrywała gości, którzy mieli się zjawić. Pierwsze zauważyła bliźniaczki, kolor ich włosów był dość dziwny, ale i dziwniejsze się zdarzały. Prowadziły starszego od siebie mężczyznę, przez chwilę wydawało jej się, że to właśnie przez niego zostało zwołane zebranie. Jednak po chwili zobaczyła swojego kapitana, szedł ze schyloną głową jak na ścięcie, za nim szli shinigami w pełni uzbrojeni i gotowi do ataku. O co tu chodziło?!
Yamamoto uderzył laską o podłogę, uciszając harmider, który powstał po tym jak wprowadzeni zostali jinchuriki. Matsumoto próbowała zachować spokój, ale jej ręce trzęsły się, a sama była na granicy płaczu, kapitan nawet nie spojrzał w jej stronę.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj, aby omówić sprawę możliwej zdrady kapitana dziesiątej dywizji, Toshiro Hitsugayi.
Toshiro podniósł głowę z niedowierzaniem wpatrując się w głównodowodzącego. Jakiej zdrady? Przecież on nic nie wiedział o tym, że jest jinchuriki, jak mógł ich zdradzić? Chciał krzyknąć, zaprzeczyć, jednak głos uwiązł mu w gardle. Był zdrajcą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz