piątek, 18 sierpnia 2017

Rozdział 3

Toshiro zacisnął ręce w pięści i przyglądając się im, próbował uspokoić rozszalałe myśli. Jinchuriki uważani byli za potwory, a on był jednym z nich, był rozszalałym potworem żądnym krwi, który zabije wszystkich bez wyjątku. Oparł łokieć na stoliku i wsunął rękę we włosy, zaciskając ją. Miał nikłą nadzieję, że ból otrzeźwi go choć na tyle, by zastanowić się nad tym na spokojnie. Jednak czynność przywołała odwrotny skutek. Jak zza ściany słyszał zaniepokojone głosy towarzyszy. Nie miał nawet siły poprawić Kurosakiego, że nie jest Toshiro tylko kapitan Hitsugaya. Pomimo tego jeden głos słyszał nad wyraz wyraźnie. Wołał go, kusił zawartą w nim potęgą, nalegał. Wiedział, że nie powinien, że powinien się opanować, tak jak na kapitana przystało, ale nie potrafił, głos był zbyt silny. Czuł narastającą siłę, czuł się niepokonany, jednak wiedział, że traci kontrolę nad swoim ciałem. Gdzieś w głębi wiedział, wiedział że głos należał do bestii, że jeżeli się nie opanuje naprawdę stanie się krwiożerczą bestią. Ale ta ciemność, która go otaczała była tak przyjemna, nikły chłód, który go otaczał działał tak uspokajająco. Przecież nic się nie stanie, jeśli zostanie tu jeszcze chwilkę.
Harenae z rozmachem otworzyła drzwi do sklepu Urahary. Czuła silną energię trójki, za silną. Reiatsu oddziaływało również na jej bestię, która próbowała się uwolnić, dołączyć do rzezi. Jej siostra, Ignis została na zewnątrz. Stwierdziła, że sama sobie zupełnie poradzi, chociaż Harenae wiedziała jaki był prawdziwy powód, nienawidziła shinigami, ludzi i wszystkiego co miało z nimi cokolwiek wspólnego. O dziwo Jinchuriki uważała za kompletnie inny gatunek, może nawet lepszy, chociaż tego na głos nigdy nie powiedziała. Minęła dziewczynkę i chłopca, którzy coś krzyczeli, że właściciel jest zajęty. Zignorowała ich, przecież nie o Uraharę jej chodziło, dobrze go znała, tak samo jak jego umiejętności w poskramianiu jinchuriki, którzy stracili kontrolę. Jednym słowem, były zerowe. Otworzyła kolejne drzwi i zamarła. Chłopak kompletnie stracił panowanie nad sobą, wokół niego wirowało czerwone reiatsu, skutecznie odpychając przyjaciół, którzy próbowali do niego dotrzeć coś krzycząc. Z doświadczenia wiedziała, że słowa nic nie dają, znała tylko jeden przypadek, gdzie słowa były wystarczające, jednak teraz nie miała koło siebie dziewiątki.
- Odsuńcie się! - Krzyknęła, próbując zagłuszyć szalejący wiatr, spowodowany tak silnym reiatsu.
Prychnęła, zauważając jak Urahara ignorując jej rozkaz próbuje nieudolnie przebić mieczem, wysuniętym z laski, krążące reiatsu. Jedynie bardziej rozwścieczał trójkę, byle tak dalej, a wszyscy zginą. Chwyciła Uraharę za tył płaszcza i siłą odrzuciła go w kierunku Yoruichi, która już wcześniej zebrała grupę i odsunęła się, słysząc jej głos.
- Dobra - mruknęła i ukucnęła na przeciwko chłopaka. - Teraz tylko spokojnie, żeby czegoś nie rozwalić.
Jego oczy, czerwone z zieloną tęczówką , przywoływały jedynie złe wspomnienia. Podwinęła prawy rękaw, w przeciwieństwie do swojej siostry była leworęczna, dlatego do takich rzeczy używała prawej ręki, żeby przypadkiem nie wysunąć miecza i nie wbić go wprost w czaszkę osoby, której miała pomóc. Otoczyła rękę, aż do łokcia, własnym reiatsu, wmieszała w to trochę energii bestii. Zbliżyła dłoń do reiatsu chłopaka, które tak jak się spodziewała, zareagowało obronnie, atakując ją. Pomimo tego dalej brnęła, do momentu, aż w końcu przedostała się przez pole ochronne. Reiatsu raniło ją coraz bardziej, jednak jedynka jest słabsza od trójki. Przyłożyła dłoń do czoła chłopaka i pchnęła delikatnie, przynajmniej w jej mniemaniu, a dokładniej w mniemaniu jinchuriki. Jednak siła, która mogłaby powalić konia na chłopaku nie zrobiła większego wrażenia, jak siedział tak siedział. Dziewczyna zabrała dłoń, dezaktywowała powłokę jaką się otoczyła i obserwowała. W miejscu gdzie uderzyła pojawiła się czarna kropka, która powoli rozrastała się, obejmując całe ciało Toshiro. Im większą część zajmowało, tym reiatsu trójki bardziej nikło, aż w końcu zniknęło całkowicie, tak samo jak czarne wzory. Złapała chłopaka, kiedy zemdlał i delikatnie położyła go na ziemi. Może i nie przepadała za shinigami, którym tamten był, jednak dobrze znała wycieńczenie, które towarzyszyło przy pierwszym przejęciu kontroli. Wstała i otrzepała się z niewidocznych pyłków, następnie odwróciła się i spojrzała obojętnie na Uraharę.
- Kisuke, ty jesteś głuchy czy głupi? - zapytała wprost.
Jednak nie otrzymała od niego odpowiedzi, do 'rozmowy' wtrącił się Kurosaki, który wyrwał się z uścisku Yoruichi i zerwał się na równe nogi, wyciągając w jej kierunku swoje zanpakuto.
- Gdzie zgubiłaś swojego klona?
Spojrzała na niego jak na idiotę i niekontrolowanie przechyliła głowę na lewą stronę. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek stwarzała klona, a przynajmniej nie celowo. A nawet jeśli, to nigdy przecież nie pokazywała tego któremuś z zebranych. Chyba że...
- Czy ty porównujesz moją siostrę z jakimś marnym klonem?
Wokół niej zebrała się minimalna ilość reiatsu bestii. Miała nad tym całkowitą kontrolę, dlatego nie martwiła się, że straci panowanie, jak to było z Toshiro. Pomimo małej ilości, przynajmniej według niej, reiatsu trójka ludzi nieco się ugięła pod jego ciężarem. Yoruichi i Urahara spokojnie stali, obserwując interesującą sprzeczkę. Używając jeszcze szybszego shunpo niż zwykle podbiegła do chłopaka, zręcznie omijając miecz i pięścią przyłożyła mu w policzek. Chłopak zachwiał się od uderzenia i upadł na podłogę.
- Nigdy więcej nawet nie próbuj porównywać naszej siły do marnych klonów - chwyciła go za przód kimona i podciągnęła, unosząc minimalnie ponad ziemię. - Zrozumiałeś? - wysyczała.
- Już, już - Urahara zamachał wachlarzem w uspakajającym geście. - Bo zaraz będziemy mieć ofiary śmiertelne, a ja nie mam gdzie schować ciał, ostatnia szafa jest już zapełniona.
Puściła chłopaka, który ponownie wylądował na ziemi i prychnęła niczym rozjuszona kotka. Otaksowała wzrokiem całą gromadkę i w końcu, oparła się o ścianę z założonymi rękami, czekając na dalszy rozwój sytuacji. Jeżeli Ignis znudzi się czekanie sama przyjdzie, ona bynajmniej nie miała zamiaru wlec się po nią.
Toshiro zacisnął i tak już zamknięte powieki, by po chwili niepewnie je otworzyć. Czuł się jak po walce, w której dostał niezły łomot. Z trudem oparł się na ręce i podniósł. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zamrugał parę razy, upewniając się, że to co widzi nie jest snem. Kurosaki leżał rozłożony na łopatki, Sado, Ishida i Orihime ciężko sapali, Yoruichi i Urahara uśmiechali się jakby niewinnie, a przy ścianie oparta była jedna z bliźniaczek, które im wcześniej pomogły. Nieważne jak bardzo próbował przypomnieć sobie co zaszło, to sytuacja sprzed chwili była dla niego jedną, wielką, czarną dziurą. Spróbował się podnieść, żeby usiąść w miarę normalnie, a tym bardziej w wygodniejszej pozycji, ale sapnął z wycieńczenia i wyłożył się jak długi na ziemi.
- Nie radzę - kątem oka spojrzał na dziewczynę. - Isobu przejął nad tobą kontrolę, nie całkiem oczywiście, ale wywarł na tobie wystarczająco mocny wpływ, żebyś był teraz wymęczony.
Zbliżyła się do niego i przycisnęła jego głowę do poduszki, odbierając mu na chwilę dech. Jednak co najgorsze było dla chłopaka to to, że ktoś przed chwilą siedział na tej poduszce, tyłkiem.
- Więc leż i śpij.
Zepchnął z siebie dłoń dziewczyny i zerwał się gwałtownie, zirytowany patrząc na dziewczynę. Teraz nie liczyło się, że przed nim stała jinchuriki, w dodatku wyszkolona, co sprawiało, że jest dla niego niebezpieczna. Był zirytowany i to mocno.
- Nie traktuj mnie jak dziecka! - krzyknął i nagle zgiął się w pół.
Padł na podłogę jak długi i jęknął, kiedy teraz sam z własnej woli wylądował na tej samej poduszce.
- A nie mówiłam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz