sobota, 19 sierpnia 2017

Rozdział 4

Toshiro odkaszlnął i dał za wygraną, kładąc głowę na poduszce. Był zbyt zmęczony, by się dalej kłócić.
- Poinformowałeś już Soul Society, Urahara? - spytała Harenae podejrzliwym tonem.
Spojrzał na Kisuke z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, gdyby wszyscy się dowiedzieli jak bardzo jinchuriki są niebezpieczni to trzymaliby się od niego z daleka, ale z drugiej w końcu przestałby być traktowany jak dziecko. Jednak jeszcze jedna kwestia nie dawała mu spokoju, jak niby miał zapanować nad demonem, który w nim tkwił? Spodziewał się raczej bólu, kiedy tamten będzie chciał wyjść na wolność, a tam gdzie się znalazł było bardzo uspokajająco.
- Tak, chociaż nie wiem czy wezmą to na poważnie - Urahara zakrył uśmiech wachlarzem. - Jakby nie patrzeć wielu ludziom żyjącym wtedy po prostu wmówili, że to tylko legenda.
Prychnął, a jak niby wyjaśnili śmierć tylu shinigami? Niebywale silny pusty? Spojrzał na okno, skąd wyczuł nieznane mu reiatsu. Pomimo tego, że nie wiedział do kogo należało, wydawało mu się minimalnie znajome. Przemknęło mu przez myśl, że to kolejny jinchuriki, ale przecież po co cała gromadka miałaby się tutaj zbierać.
W oknie siedział na oko czterdziestoletni mężczyzna o krótkich brązowych włosach, zielonych oczach, na prawej ręce miał tatuaż, bardzo podobny do tatuażu bliźniaczek, był w czarnym podkoszulku i szarych luźnych spodniach, na nogach miał zwyczajne buty shinigami, które nijak nie pasowały do reszty stroju, uśmiechał się kpiąco i obserwował otoczenie. W dłoni trzymał niewielki list, jednak nie było zapisanego na nim jakiegokolwiek adresu.
- A ty tu czego, Simia? - Harenae spojrzała na mężczyznę nieco znudzoną. - Nie wydaje mi się, żebyśmy potrzebowały pomocy.
Mężczyna prychnął i zwrócił wzrok na niego, wydawało mu się, że w jego oczach błysnęła pogarda. Odwzajemnił spojrzenie z trudem siadając, żeby nie pokazać mu, że jest gorszy. Jego ciało wręcz krzyczało, żeby dać mu trochę spokoju, ale dumnie wyprostował się i spojrzał na mężczyznę, którego Harenae nazwała Simią.
- Więc to jest trójka, co? - odpowiedział, ignorując wcześniejsze pytanie dziewczyny. - Spodziewałem się kogoś dorosłego, a co dostajemy, dzieciaka, który w dodatku bawi się w kapitana.
Zmrużył oczy i wściekle spojrzał na mężczyznę. Mógł wybaczyć to, że mylono go z osobą niepełnoletnią, mógł bez skargi pójść do świata żywych i 'bawić się' w ucznia liceum. Ale insynuacji, że bawi się w kapitana, już nie mógł. Za dużo czasu spędził, aby obrać to posadę, że takiego lekceważenia przebaczyć po prostu nie mógł.
- Jestem kapitanem dziesiątej dywizji, Hitsugaya Toshiro. A ty niby kim jesteś, co? - warknął, minimalnie zbliżając rękę do leżącego obok niego Hyorinmaru.
- Jinchuriki Son goku, co zmierza do tego, że jesteś ode mnie słabszy, dzieciaku. W szkole cię nie uczyli, że do starszych ma się szacunek.
Harenae westchnęła, miała takie przeczucie, że ich spotkanie właśnie tak się zacznie, wiecznie trwającą wojną. Jednak nie to teraz zajmowało jej myśli. Bardziej niepokoiła się po co Simia tutaj przyszedł. Z własnej woli na pewno, w życiu by nie zbliżył się do shinigami w innym celu niż zabicie ich. Postanowiła zareagować, kiedy Toshiro spróbował chwycić swój miecz. Z łatwością przyciągnęła Hyorinmaru do siebie, chwyciła go i odwróciła się do Simy, ignorując oburzony krzyk Hitsugayi.
- Więc, czego tu chcesz?
Simia westchnął, mamrocząc coś pod nosem, że nawet pobawić się nie dadzą i rzucił w jej kierunku list. Zręcznie go złapała i obejrzała. Teraz już nie miała wątpliwości, że przysłał go dziewiątka. Zerwała pieczęć i wyjęła kartkę. Szybko przeczytała tekst i przewróciła oczami.
- Ignis! Chodź tutaj! - Krzyknęła, puszczając list, który od razu zajął się ogniem.
- Jesteś pewna, że cię usłyszy - Orihime niepewnie spojrzała na nią. - Może po nią pójdę?
Zaprzeczyła, kręcąc głową, dobrze wiedziała, że minie chwila zanim Ignis przyjdzie. Jej siostra nie chciała spotkać żadnego shinigami, a ona podzielała jej zdanie, jednak jinchuriki stawia sprawę w kompletnie innym świetle.
Drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu stanęła Ignis, mierząc zebranych nieprzyjemnym spojrzeniem. Kiedy zobaczyła Simia w jej oczach błysnęło zdziwienie, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Mamy z nim iść do Soul Society i wszystko uzgodnić - uważnie obserwowała siostrę, wolała nie musieć jej uspokajać.
Ignis zacisnęła dłoń na klamce i warknęła, nie podobało jej się to wcale, a wcale. Pod naporem spojrzenia Harenae weszła i trzasnęła drzwiami.
- A ja to już nie mam nic do powiedzenia? - mruknął Toshiro, który z powrotem się położył, odpoczywając.
- Nie - odpowiedział mu chóralny okrzyk zebranych jinchuriki.
Toshiro zasłonił ręką twarz i westchnął, w szale z powodu tej całej sytuacji kompletnie zapomniał, że musi wrócić do Soul Society. Rozszerzył oczy z pewnego rodzaju strachu, kiedy uświadomił sobie jedną rzecz. Skoro jinchuriki zostali wygnani z Soul Society, to co będzie z nim. Może i dowiedział się o tym po ich wygnaniu, ale jednak rada czterdziestu sześciu jest w pewnych sprawach strasznie uparta. Poderwał się do siadu, ignorując palący ból.
- A co z Soul Society i byciem shinigami? 
Harenae spojrzała na niego, jednak wyglądała jakby się zamyśliła, dlatego odwrócił wzrok na Simia, nawet jeżeli go nie polubił to mógł mu to wytłumaczyć, jednak i on zamilkł. Swoją ostatnią nadzieję pokładł w Ignis, która widząc jego strach westchnęła.
- Szczerze powiedziawszy nie wiem. Takimi sprawami zajmuje się piątka, nie ja - odpowiedziała. - Więc nie patrz się tak na mnie! - dodała widząc jego zrezygnowany wzrok.
- Jak tylko wypoczniesz, wyruszamy. Im szybciej to zrobimy tym szybciej stamtąd pójdziemy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz