piątek, 25 sierpnia 2017

Rozdział 10

Spojrzał na Simia, który jeszcze się trochę krztusił. Co w jego wieku było tak dziwnego? Sam pewnie ma więcej. Przeniósł wzrok na drugiego mężczyznę. Czarne, proste włosy do ramion i srebrne oczy. Zwykła biała bluzka, szare dresowe spodnie i sportowe buty. Mężczyzna spojrzał na niego, a jego twarz ozdobił grymas. Wstał z kanapy, podszedł do niego szybkim krokiem i złapał za ramiona, potrząsając szybko.
- Po co ty tam właziłeś?! - krzyknął. - Teraz muszę przesadzić te kwiaty!
Kiedy tamten go puścił zachwiał się na nogach i oparł o stół. Świat wirował, a on sam był bliski zwrócenia tego jabłka z rana. Wywnioskował, że mężczyzna musi nazywać się Alas, skoro mówił o przesadzaniu tych morderczych roślin. Teraz biegał po pokoju, krzycząc i wznosząc ręce do góry.
- Nikt z was nie ma pojęcia co to sztuka! Dlaczego nie umiecie pojąć tego piękna?! Jak możecie być takimi ignorantami?! Jak...
- A niby co jest pięknego w morderczych kwiatach?! - przerwał mu Simia, zrywając się z kanapy i wymachując w jego kierunku palcem. - Tydzień temu nawąchałem się tego paskudztwa i kilka dni leżeć musiałem! - wrzasnął.
- Właśnie dlatego jesteś ignorantem! - złapał Simia za ramiona i potrząsnął tak samo jak Toshiro przed chwilą. - Nie dostrzegasz tego piękna jakim obdarowują swoją ofiarę!
Puścił Simia i zakręcił się wokół siebie z rozanielonym wyrazem twarzy i przyciskając ręce do piersi. Simia oparł się o kanapę i przyłożył rękę do ust. Twarz miał całą zieloną.
- Te kwiaty są...
- okropne i musisz je przesadzić - odwrócił się w kierunku głosu.
W drzwiach stała Alba ze zniesmaczonym wyrazem twarzy. Westchnęła i zbliżyła się do niego.
- Chodź, póki cię nie zarazili swoją głupotą.
Chwyciła go za ramię i wyprowadziła na dwór, ignorując oburzone okrzyki mężczyzn. Poprowadziła go w kierunku ogrodu, ale w kompletnie inną dróżkę niż sam na początku szedł. Miał dziwne wrażenie, że Alas mu tak łatwo nie odpuści tego, że musi przez niego przesadzać kwiaty.
- Tutaj tego nie zasadził, jest to chyba jedyna bezpieczna droga na pola treningowe - powiedziała.
Przytaknął jej. Wolał nie odpowiadać, nadal czuł, że jego żołądek nie uspokoił się do końca. Zauważył, że zasadzone tutaj kwiaty miały zupełnie inną barwę i kształt niż te które wpierw spotkał. Przyszło mu na myśl, że to po prostu zabezpieczenie przed intruzami, ale zaraz odrzucił tę myśl. Gdyby tak było Alas nie gadałby tak o ich pięknie. Wyczuł, że ziemia minimalnie drżała.
- Harenae i Ignis pewnie ćwiczą - powiedziała z uśmiechem patrząc przed siebie.
- Ćwiczą? - zapytał.
- Tak. Łowcy nadal stanowią dla nas zagrożenie - odpowiedziała. - Musimy być w pełni sił, żeby z nimi walczyć.
Usłyszał ogromny huk, a chwilę później w oddali zauważył chmurę pyłu. To miały być ćwiczenia? W takim tempie to one się tam raczej pozabijają.
Zatrzymała miecz Harenae i odrzuciła ją na ziemię. Dziewczyna uderzyła w nią, wzbijając chmurę pyłu. Nigdy nie lubiła walczyć, czuć bólu. Za bardzo przypominał jej się wtedy tamten dzień. Dzień w którym obie omal nie zginęły. Kiedy omal nie straciła swojej siostry. Rodzice porzucili je gdy miały ledwie 5 lat, gdy tylko dowiedzieli się prawdy. Była zima, nie przetrwały wtedy długo. Zginęły kilka dni później zamarzając. Trafiły do Soul Society bez środków do życia. Żeby przeżyć kradły i jak ognia unikały shinigami. Ale tamtego dnia...
Wspomnienie
Biegły ile sił w nogach, ściskając w swoich małych rączkach dzbanki z wodą. Gonił je rozwścieczony sklepikarz, który krzyczał za nimi opętańczo. Odwróciła się niespokojna. W takim tempie zwoła tu paru shinigami, wtedy będzie po nich. Zatrzymała się słysząc krzyk swojej siostry. Dzbanek wody rozbił się o ziemię.
- Harenae! - krzyknęła.
Dwóch rosłych shinigami trzymało jej siostrę. Chciała podbiec do niej, ale przytrzymał ją inny shinigami. Próbowała się wyrwać, ale na próżno. Mogła tylko bezradnie patrzeć jak jej siostra zostaje rzucona na ścianę i traci przytomność. Shinigami z perfidnym uśmieszkiem zbliżył się do niej i podniósł za włosy nieprzytomną dziewczynę.
- Zostaw ją! - krzyknęła. Musiała szybko coś wymyślić. - Ona nie jest jinchuriki! - Była to jej ostatnia nadzieja.
Mężczyzna prychnął i odrzucił jej siostrę na ziemię jak szmacianą lalkę. Mężczyzna stojący za nią wykręcił jej boleśnie rękę, przyciskając do ziemi kolanem. Zdusiła krzyk. Nie chciała pokazać im jak słaba jest. Poczuła silne uderzenie w brzuch. Gdyby nie to, że jest przetrzymywana odleciałaby pewnie parę metrów. Uderzenia powtarzały się jeszcze kilkakrotnie. Do momentu gdy nie kaszlnęła krwią, brudząc buty mężczyzny przed sobą.
- Ty suko! - warknął.
Zniknął jej z pola widzenia. Wrzasnęła, kiedy mężczyzna stanął jej na nodze, łamiąc ją na pół. Po policzkach spłynęły jej łzy. Usilnie próbowała się wyrwać, uciec od bólu. Krzyczała aż do zdarcia gardła, później już tylko łkała cicho. Mężczyzna naciskał na nogę, żeby zwiększyć ból i pogorszyć złamanie. Czuła jak jeden z mężczyzn przyciska jej rękę do ziemi. Z jej ust wydobył się niemy krzyk, kiedy przebił jej dłoń zanpakuto. Spróbowała wyrwać rękę, jednak tylko pogorszyła ranę i zadała sobie więcej bólu. Shinigami zszedł z niej i kopnął.
- To teraz możemy zająć się drugą gówniarą - zaśmiał się perfidnie.
Rozszerzyła oczy z przerażenia. Nie, tylko nie Harenae! Spróbowała się wyrwać pomimo ogromnego bólu. Zaczęła się szarpać, próbując wstać z połamaną nogą i przyszpiloną do ziemi ręką.
- Przestań w końcu cholero! - krzyknął.
Podniósł nogę i uderzył ją w głowę z całej siły. Straciła przytomność.
Obudziła się, czując zimny ręcznik na czole. Przerażona otworzyła oczy i spojrzała na osobę stojącą obok niej. Nastoletni chłopak o długich czerwonych włosach i oczach w zwykłej czarnej yukacie.
- Kim jesteś? - spytała niespokojna, próbując rozejrzeć się po sali.
- Vulpis - odpowiedział jedynie.
Spróbowała wstać, ale została natychmiast powstrzymana przez chłopaka. Kątem oka zauważyła, że jej siostra leży na łóżku obok. Jej obrażenia były duże mniejsze. Kiedy z powrotem położyła się Vulpis ruszył w kierunku wyjścia.
- Odpocznij - powiedział do niej otwierając drzwi.
- Zaczekaj! - spojrzał na nią pytająco. - Dlaczego nam pomagasz?!
- Też jestem jinchuriki - odpowiedział i wyszedł.
Jeszcze przez chwilę spoglądała na drzwi za którymi zniknął Vulpis. Też był jinchuriki? Potrząsnęła głową odpędzając nie ważne teraz myśli. Chwyciła lewą ręką kołdrę i odrzuciła ją w bok. Prawa ręka była złamana. Najpewniej stało się to kiedy już straciła przytomność. Ze złamaną nogą dowlokła się do łóżka siostry i wdrapała się na nie. Przytuliła mocno Harenae i zaczęła cicho łkać. Już nigdy jej nie zostawi.
Koniec Wspomnienia
- Ignis, ty płaczesz?
Spojrzała na siostrę i szybko otarła tą jedną zdradziecką łzę. Jej siostra nigdy nie dowiedziała się jak blisko śmierci były. Potrząsnęła głową, zaprzeczając na wcześniejsze pytanie Harenae.
- Może już skończymy?
Przytaknęła jej i wylądowała miękko na ziemi. W oddali zobaczyła uśmiechniętą Albę i Toshiro. Minęła ich bez słowa i ruszyła do siedziby. Zacisnęła ręce. Już nigdy nie pozwoli skrzywdzić Harenae. Nigdy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz